Literatura faktu – przegląd lektur z I kwartału 2017 roku
Szybkie spojrzenie na notatki pozwoliło mi stwierdzić, że w pierwszym kwartale 2017 roku czytałam głównie literaturę faktu.
Nie lubię pierwszych miesięcy roku, przede wszystkim z uwagi na wciąż krótkie dni, konieczność czytania przy sztucznym świetle nawet w środku dnia i pogodę, która przynajmniej od kilku lat bardziej przypomina październik z niemiłymi niespodziankami niż klasyczną zimę.
Zazwyczaj nie robię czytelniczych postanowień i nie podejmuję wyzwań, więc nie zdarza mi się w styczniu rzucać na stosy książek z większą energią niż w pozostałych miesiącach. W tym roku w zasadzie było podobnie, z jednym wyjątkiem: bardzo chciałam przeczytać kilka książek, które z różnych powodów umknęły mi w niedalekiej przeszłości – albo odkładałam lekturę, albo w ogóle nie słyszałam o ich premierze.
Trzy ostatnie miesiące były więc czasem nadrabiania zaległości nonfiction, nie wszystkich, ale z efektów i tak jestem zadowolona.
O każdej z tych książek można by napisać osobny tekst, jednak postanowiłam zanotować krótkie podsumowania z wrażeniami po lekturze. Kolejność jest przypadkowa.
HIGIENIŚCI, Maciej Zaremba Bielawski, wyd. Czarne
Przymierzałam się do tej książki od czasu, gdy się ukazała, czyli od blisko 6 lat. Temat nie był mi obcy, ponieważ w czasie studiów byłam na kilku wykładach z antropologii kultury, które dotyczyły eugeniki. Przeglądowe wykłady wydały mi się interesujące, ale dotykały tematów dość pobieżnie. Dlatego chciałam sięgnąć po tę pozycję – stosunkowo obszerna rzecz, w dodatku napisana przez autora świetnych reportaży ze Szwecji, które przeczytałam kilka lat temu. „Higieniści” zarazem mnie rozczarowali i mocno uzupełnili wiedzę.
To bardzo dokładny zbiór i przegląd regulacji prawnych, które sprawiły, że ostatnie 150 lat w dziejach ludzkości ma o wiele więcej ciemnych momentów, niż nam się na co dzień wydaje.
Dodatkowym atutem jest na pewno historia z Japonii, o której eugenicznym obliczu nie miałam pojęcia.
A dlaczego książka nieco mnie rozczarowała? Ponieważ jest skonstruowana w sposób stricte naukowy, a ja spodziewałam się czegoś bardziej reportażowego. Tym bardziej, że – jak przyznaje sam autor – punktem wyjścia do napisania „Higienistów” była stosunkowo nowa historia Szwecji. Liczyłam na więcej przykładów, bo wiem skądinąd, że łamanie praw człowieka pod płaszczykiem społecznej troski dzieje się właściwie do dziś, a przez ostatnich kilkadziesiąt lat w wielu miejscach zdarzało się w świetle prawa.
Cieszę się, że wreszcie udało mi się „Higienistów” przeczytać. Doceniam olbrzymią pracę autora, bo zdaję sobie sprawę, że samo zgromadzenie materiałów musiało być czaso- i energochłonne, a opisywanie nieludzkich procedur stosowanych wobec jednostek, które jako społeczeństwo powinniśmy otoczyć specjalną troską, z pewnością również emocjonalnie wymagające.
POLSKIE MORDERCZYNIE, Katarzyna Bonda, wyd. Muza
Znana szerzej z powieściowej twórczości, nazywana polską królową kryminału, Katarzyna Bonda wraca tą książką do własnych korzeni. Dziennikarka, wieloletnia reporterka sądowa przedstawia sylwetki kobiet, które w polskich więzieniach odsiadują wyroki za morderstwa. To niezwykle ciekawa, ale jednocześnie porażająca książka.
Uważam, że jest pomysłowo skonstruowana: każda historia podzielona jest na dwie zasadnicze części – pierwsza to wypowiedź bohaterki, monolog dotyczący samej zbrodni, ale też dzieciństwa, relacji rodzinnych, marzeń. Druga z kolei to podsumowanie historii oparte na aktach sądowych, opracowane przez autorkę.
Książkę czyta się szybko, ale już po lekturze całości wszystkie przedstawione historie stanowią spory ciężar do udźwignięcia. Opisy popełnionych przez te kobiety zbrodni, ich motywy, często również ich życiorysy są przytłaczające. Warto tę książkę przeczytać, choć gdybym wiedziała, jak trudno jest ją przetrawić, chyba dawkowałabym sobie treści, zamiast wchłaniać ją niemal naraz.
ŻEBY NIE BYŁO ŚLADÓW, Cezary Łazarewicz, wyd. Czarne
Nazwisko Grzegorza Przemyka, utożsamiane z bestialstwem i zakłamaniem służb specjalnych PRLu, jest – mam takie wrażenie – powszechnie znane nawet osobom, które niekoniecznie znają najnowszą historię Polski.
Ale ta książka jest niezwykła nie tyle z uwagi na temat, jaki podjął w niej autor, ale głównie dlatego, że udało mu się odtworzyć kilka najważniejszych dni tej historii niemal minuta po minucie, dotrzeć do świadków wydarzeń sprzed blisko 35 lat, zarówno tych, którzy wówczas musieli uważać na każdy krok, jak i tych, którzy zajmowali się zacieraniem śladów.
To niezwykła reporterska robota, pełna faktów, dat, nazwisk, szczegółów niemal fotograficznych. To również przerażający obraz życia przesiąkniętego inwigilacją, obraz systemu, który – gdy raz uznał jednostkę za niepożądaną, uparcie dążył do jej wyeliminowania.
Znakomita, misternie skonstruowana opowieść, którą każdy miłośnik literatury faktu powinien przeczytać.
JA, OLGA HEPNAROVA, Roman Cilek, wyd. Afera
Sięgnięcie po tę książkę było dla mnie niezwykłe z kilku powodów.
Po pierwsze – dowiedziałam się o jej wydaniu dopiero kilka miesięcy po premierze. Umknął mi również film, który – jak później się przekonałam – odbił się szerokim echem w mediach.
Po drugie, choć powojenna historia Europy nie jest dla mnie tajemnicą, o istnieniu i poczynaniach Olgi Hepnarovej nie miałam pojęcia. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek słyszała to nazwisko. Naprawdę!
Dlatego ta książka znalazła się na mojej liście koniecznych do przeczytania i to przeczytania w pierwszej kolejności.
W przypadku Hepnarovej ogromne wrażenie robi sama jej historia, więc trudno skonstruować tę opowieść w sposób, który czytelnika zszokuje bardziej niż wypowiedzi i deklaracje bohaterki.
Cilek płynnie połączył dokumentację sądową i śledczą z reporterską narracją. Tekst jest zwarty, przejrzysty, w miarę możliwości przedstawia punkt widzenia różnych osób na te same wydarzenia.
Gdy słyszy się najkrótsze możliwe streszczenie tej historii: dwudziestokilkuletnia kobieta z premedytacją wjechała wynajętą ciężarówką w ludzi oczekujących na przystanku w Pradze - trudno nie skojarzyć tego z wydarzeniami z Norwegii czy Berlina, z zamachami, w których jedna osoba pozbawiła życia kilkanaście lub kilkadziesiąt innych. Ale warto tę książkę przeczytać uważnie. Nie po to, żeby ostatecznie potępić Hepnarovą czy jej współczuć, ale po to, aby zweryfikować pierwsze odczucia wobec niej, prześledzić jej krótkie życie i poznać motywy zbrodni, która tliła się w tej dziewczynie całymi latami.
GANBARE! WARSZTATY UMIERANIA, Katarzyna Boni, wyd. Agora
Okładka tej książki mignęła mi w kilku miejscach, ale tytuł zupełnie z niczym się nie kojarzył aż do grudnia. Kupiłam, odłożyłam na stos książek do przeczytania i trochę zapomniałam. Sięgnęłam w lutym i przepadłam. Krótkie historie, ni to reportaże, ni to opowiadania. Dawne dzieje i niemal relacja na żywo z Japonii. Pamiętam obrazy z serwisów informacyjnych: tsunami, Fukushima, powtarzane z dużą częstotliwością nagrania tych, którzy mimo zagrożenia i nadciągającej kilkumetrowej fali zatrzymują się na skrzyżowaniu, ponieważ zapaliło się czerwone światło. Stykam się z Japonią rzadko i na krótkie momenty, ale zawsze robi na mnie ogromne wrażenie.
Książka Katarzyny Boni to próba zbliżenia się do kultury, która mentalnie nam, Europejczykom, jest zupełnie obca. Możemy ją oswajać, poznawać, podziwiać ją , wyrażać się o niej z szacunkiem. Możemy ją obłaskawiać, czytając o niej, ale będziemy to robić zawsze z perspektywy tych, którzy wyrośli z cywilizacji Zachodu i rozdźwięk jest według mnie nie do pokonania. Ale może dlatego te opowieści, życiorysy, historie są tak hipnotyzujące. Nie tylko z uwagi na podejmowany w nich temat śmierci, zagrożenia, konieczności ugięcia się przed siłą przyrody. W moim odczuciu ze wszystkich tych opowieści bije cisza, a paradoksalnie to z ciszą właśnie radzimy sobie dość kiepsko.
FAŁSZERZE PIEPRZU, Monika Sznajderman, wyd. Czarne
To bardzo intymna historia rodziny, historia osobistego dojrzewania autorki do poznania dziejów własnych przodków, ale i obraz społeczeństwa polskiego, bogatego kulturowo przed wojną i zdziesiątkowanego po niej. To historia współżycia Polaków i Żydów, w których nie brakuje rozdziałów o odwracaniu oczu i podnoszeniu ręki. Wstrząsająca, trudna i przykra. Pełna mikrohistorii, z których każda z pewnością byłaby materiałem na obszerną książkę.
Powiedzieć, że ta książka jest próbą rozliczenia przodków z ich postawy, byłoby sporym uproszczeniem. Bo to próba zrozumienia, przedstawienia, owszem, to stawianie pytań, ale ze świadomością, że odpowiedź, szczególnie dziś, po latach, nie jest ani prosta, ani oczywista. Co godne podziwu, nie ma w „Fałszerzach pieprzu” próby usprawiedliwiania.
Piękna, mądra i wbrew wszystkiemu, ciepła opowieść o rodzinie, o spuściźnie, która nie zawsze jest łatwa. Osobista, pełna refleksji i dowodząca, że składanie w całość porozrzucanych wątków to żmudna i nie zawsze satysfakcjonująca praca. Ale może niezbędna, jeżeli chcielibyśmy przejść przez życie ze świadomością tego, skąd pochodzimy i co miało wpływa na to, że jesteśmy tu i teraz.
POLSKA ODWRACA OCZY, Justyna Kopińska, wyd. Świat książki
Zbiór reportaży, które – jak się okazało – poza jednym, premierowym tekstem, wcześniej ukazały się w prasie i które już czytałam.
Postanowiłam, że przeczytam wszystko jeszcze raz i stwierdzam po raz kolejny, że Kopińska jest z pewnością jedną z najzdolniejszych reporterek. Jej teksty, nawet przy kolejnej lekturze, absolutnie nie tracą na sile rażenia. I choć autorka podejmuje trudne tematy, warto sięgnąć po tę książkę, bo w zbiorze widać wyraźnie, że choć autorka często opisuje losy jednostki, jej reportaże ukazują problemy społeczne, systemowe, o wiele szersze niż jedna historia.
PLAŻA ZA SZAFĄ, Marcin Kącki, wyd. Agora
Tak, jak w przypadku reporterskiego tomu Justyny Kopińskiej, okazało się, że większość wydanych w „Plaży za szafą” tekstów Kąckiego poznałam już wcześniej, głównie w papierowych wydaniach Dużego formatu.
I tak, jak w przypadku wspomnianej wyżej książki, te reportaże również nie tracą na aktualności i trafności. Można je czytać po jednym, ale Kącki ma zdolność hipnotyzowania czytelnika i ani się obejrzymy, zbliżamy się do końca ponad 320-stronicowej książki.
Kącki jest niezwykle uważnym obserwatorem i z pewnością zebranie materiału do reportażu kosztuje sporo czasu i energii, ale czytając jego teksty, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ma w sobie coś, co sprawia, że jego rozmówcy się otwierają. Niektóre reportaże są krótkie, inne dłuższe, wszystkie są po prostu świetne i warte poznania.
BOLAŁO JESZCZE BARDZIEJ, Lidia Ostałowska, wyd. Czarne
Nieco mi się ta książka zatarła w pamięci. Niespełna 200 stron, które wchłonęłam w bodaj 2 godziny. Nie zrobiłam też notatek, po prostu mi umknęło. Potrzebowałam chwili, żeby przypomnieć sobie ten reportażowy zbiór. Ale teraz już pamiętam, że to tyleż znakomita, co porażająca lektura. Polska po transformacji ustrojowej ze wszystkimi konsekwencjami, relacje społeczne i rodzinne, osobiste historie i panorama losów Polaków. Każdy z tych tekstów to jak Polska w miniaturze.
A biorąc pod uwagę dorobek autorki, warto sięgnąć po ten zbiór nawet, jeżeli pojedyncze teksty zna się już z wcześniejszej lektury w prasie.
KAŻDY ZOSTAŁ CZŁOWIEKIEM, Piotr Nesterowicz, wyd. Czarne
Przyznaję, sięgałam po tę książkę bez przekonania. Przyjmowałam nawet myśl, że jeżeli mi się nie spodoba, po prostu ją odłożę. Ale wciągnęła niemal od samego początku. Oparta na pamiętnikach młodych ludzi, których nastoletnie lata przypadły na czas tuż po II wojnie światowej, skupia się na losach czworga ludzi. Pojawiają się też postaci drugoplanowe, które – jak autor sam przyznaje – wkomponował w te „główne” opowieści na podstawie autentycznych relacji, ale połączył losy niektórych postaci, mimo że w rzeczywistości nie miały ze sobą nic wspólnego.
Taki zabieg może i jest nietypowy dla literatury faktu, ale moim zdaniem dzięki takiemu potraktowaniu wielości materiału, do czytelnika trafia więcej wartych poznania historii, a sam tekst jest bardziej skondensowany.
Czyta się tę książkę zupełnie jak powieść – i mówię to jako komplement. Jest wciągająca, interesująca, pełna detali i realiów życia z lat 50. i 60. XX wieku.
W lutym przeczytałam też wywiad-rzekę z Zofią Posmysz „Królestwo za mgłą” i opowieść o twórczości jednego z najbardziej znanych polskich dokumentalistów „Świat Andrzeja Fidyka” – obie spod znaku nonfiction, ale o tych książka powstały na blogu osobne notki.