Królestwo za mgłą – wywiad Michała Wójcika z Zofią Posmysz
Tak zwana literatura obozowa nie jest nowością dla urodzonych w latach 80. Pojawiła się jako lektury szkolne, choćby w postaci „Opowiadań” Borowskiego. Kto chciał, mógł swobodnie sięgać po Sołżenicyna, Piaseckiego, Nałkowską. Na lekcjach historii poświęcano osobne zajęcia i rozdziały w podręcznikach obozom koncentracyjnym, w pierwszej połowie lat 90. na ekrany kin weszła „Lista Schindlera”. Temat był obecny.
I może dlatego gdzieś znikał. Zarówno wspomniany film, jak i pozostałe dzieła robiły wrażenie. Nie oszukujmy się, suche fakty, statystyki, są po prostu przerażające, ale – jak wszystko – wymagają refleksji.
Wywiady-rzeki z więźniarkami, przynajmniej w moim odczuciu, zaczęły się pojawiać stosunkowo niedawno. Czarne wydało „Czesałam ciepłe króliki” - rozmowę Dariusza Zaborka z Alicją Gawlikowską -Świerczyńską. W Wysokich obcasach ten sam Dariusz Zaborek opublikował we wrześniu 2016 wywiad z inną więźniarką Ravensbruck – Zofią Pociłowską-Kann. A w lutym tego roku nakładem Znaku ukazał się wywiad-rzeka z Zofią Posmysz, która w czasie wojny była więziona w Auschwitz, a następnie w dwóch obozach w głębi Niemiec.
Michał Wójcik, który przeprowadził ten wywiad, postanowił skonstruować całość tak, abyśmy poznali Zofię Posmysz i jej losy od wczesnego dzieciństwa. Trafiamy więc do przedwojennych Płaszowa i Krakowa, śledzimy losy młodej dziewczyny, która chciałaby się uczyć i poznawać świat i której wszelkie marzenia i plany przerywa wojna i fałszywe oskarżenie o kolportaż ulotek podziemia. Trafia do Auschwitz. Zofia Posmysz, której wcześniej nie kojarzyłam z nazwiska ani literackich, czy twórczych w ogóle, osiągnięć. Dziś już wiem, że to autorka m.in. audycji „W Jezioranach” oraz „Pasażerki”, na podstawie której powstał film Andrzeja Munka.
O jej pisarstwie i zawodowej pracy reporterki sporo jest w tej książce powiedziane. To cieszy, bo być może dzięki temu te nieco zapomniane teksty zostaną odkryte przez czytelników na nowo. Już niedługo zresztą ma się ukazać wznowienie jej powieści „Wakacje nad Adriatykiem”. Posmysz to osoba niezwykła – mądra, ciepła, wrażliwa. A nade wszystko: zawsze mówi o tym, co ona widziała, przeżyła, czego doświadczyła. Robi to w sposób otwarty, nie stara się stawiać kategorycznych granic, wskazywać na coś i stwierdzać: to jest czarne, to białe. Nie generalizuje, nie powtarza i nie potwierdza plotek, domysłów, sensacyjnych relacji. Nie zaprzecza niczemu, mówi po prostu spokojnie: nie widziałam tego, nie przeżyłam, nie mogę stwierdzić na pewno, że tak się działo lub nie.
Równie interesująco opowiada o swoim życiu już po wojnie. O próbie poradzenia sobie z traumą, pracy, pisaniu, przyjaźniach, które przetrwały, trudnościach w utrzymaniu etatu i zarzutach o „religianctwo”. Jedyny zarzut, jaki nasuwa mi się po lekturze wobec tego wywiadu, to zbyt dużo cytatów, które Michał Wójcik przytacza z prośbą o odniesienie się do nich. Konfrontacja relacji jest owszem, interesująca, ale opowieść Zofii Posmysz i bez tych częstych odniesień do Laksa, Borowskiego czy Szmaglewskiej niesie się, dotyka wielu kwestii, wypełniona jest szczegółami, konkretami, refleksjami.
To ważna książka, jest świadectwem, które dopełnia źródeł historycznych, podręczników i publikacji. Bez takich relacji wojna pozostanie rozdziałem historii i spełni się to, co powiedział Stalin, że śmierć jednej osoby to tragedia, śmierć stu tysięcy to już statystyka. Te osobiste wspomnienia są w stanie podsycać pamięć o okrucieństwach, jakich dopuszczano się 70 lat temu. Zbiorowa świadomość potrzebuje takich książek, a na zebranie osobistych relacji zostaje coraz mniej czasu.