Strup. Hiszpania rozdrapuje rany – Katarzyna Kobylarczyk
W najnowszej historii orientuję się mniej więcej. „Strup” udowodnił mi, że jednak mniej niż więcej. W szkole o hiszpańskiej wojnie domowej była pewnie w porywach jedna lekcja. Generał Franco, choć czasami przywoływany w przekazach historycznych, wydawał się zawsze mniej dramatyczną postacią niż przywódcy radzieccy czy bałkańscy. Ale czy słusznie? Bo może to w ogóle nie jest kwestia skali, tylko po prostu wskazanie zero-jedynkowe?
Katarzyna Kobylarczyk napisała książkę o Hiszpani i Hiszpanach, ale myślę, że przekaz dotyczący rozliczania się z bolesną przeszłością i budowaniem tożsamości opartej na wybrakowanych źródłach to przypadek nie tylko tego kraju i tego narodu. Nie przeczytałam „Strupa”, ja tę książkę pochłonęłam. Wielka historia przeplata się tu z mikrohistoriami – intymnymi, ale niezwykle sugestywnymi. Nie brakuje opisów ważnych postaci i monumentalnych budowli, ale równie mocno oddziałuje na czytelnika opis prowizorycznych grobów usytuowanych na skraju pól uprawnych w niemal każdej wsi, zbiorowych mogił, których nazwisk rezydentów można się tylko domyślać. Ale że te mogiły są, niemal wszyscy przez dekady wiedzieli i wiedzą. Dlatego między innymi na tych skrawkach ziemi od lat niczego się nie uprawiało. Dziś to miejsca pracy archeologów, zdeterminowanych potomków tych, którzy przed 70 czy 80 laty zostali z domów wywleczeni w przysłowiowej koszuli i nigdy nie powrócili.
Powiedzieć o „Strupie”, że jest opowieścią wciągającą, to zdecydowanie zbyt mało. Wstrząsająca? Owszem, ale to hasło, które w obliczu opowiedzianych żyć wypada po prostu blado. Nie ma też oczywistej linii podziału na złych i dobrych. Okrucieństwo uderzało do głowy wielu. Polityka burzyła krew wszystkim. Nienawiść wlewana w ludzkie serca przez przywódców partii stała się powodem podziału nie tylko narodu, ale często też rodzin. Jeśli historia, jak mówi powiedzenie, jest nauczycielką życia, to doskonały moment, aby przypomnieć sobie lekcję hiszpańską.
„Strup” to zdecydowanie najlepsza książka z szeroko pojętej literatury faktu, jaką przeczytałam w ostatnim roku. Wiele aspektów tej historii była dla mnie zwyczajnie nowa. Ale Katarzyna Kobylarczyk opisała życia i śmierci z ogromnym wyczuciem i to jej zasługa, że nie jest to po prostu uzupełnienie podręcznika do historii, ale jednocześnie mocny reportaż i bardzo intymna opowieść o nieukojonym bólu.